Szczęście jak bańka mydlana.

Długo czekaliście na ten wpis. Moje życie było, może nie idealne ale w moim przekonaniu, cudowne i spokojne. Marzenia moje spełniały się, dzieci rosły a ja doczekałam się nawet nowego członka rodziny – śliczną suczkę owczarka niemieckiego.
Byłam pewna, że po tylu sztormach na morzu mojego życia dobiłam do bezpiecznej przystani, że to co złe już za mną.
Jednak gdzieś tam za rogiem czekało na mnie coś nowego, z czym jeszcze się nie spotkałam a z czym przyjdzie mi się mierzyć przez długie lata.
Patrząc na moje dzieci, cieszyłam się że są zdrowe i szczęśliwe. Problemy wychowawcze pojawiały się od czasu do czasu ale z każdym radziliśmy sobie bez problemu.
Dziadkowie cieszyli się, że mój najmłodszy synek jest bardzo inteligentny, że można z nim porozmawiać jak z dorosłym, a mi gdzieś z tyłu głowy jakiś cichy głos mówił – tu jest coś nie tak.
Najpierw niewinnie, złość bo makaron nie w tym kształcie co trzeba, agresja bo klocek w innym kolorze, płacz a nawet histeria bo gąbka zbyt szorstka. Impreza urodzinowa u kolegi z klasy i szybka ewakuacja bo za głośno. Było tego co raz więcej, a ja już wiedziałam…
Kiedy inne dzieci przynosiły rodzicom rysunki autek i krzywych drzewek, mój syn przynosił mi rysunek miernika oporu powietrza wraz z odpowiednio narysowanymi wektorami, a kiedy inne dzieci rozmawiały z rodzicami na temat fajnej bajki, mój syn tłumaczył mi funkcje i działanie układu limfatycznego.
Choroba geniuszy – zespół aspergera. Ktoś powie, że są gorsze rzeczy na świecie, że przecież to nie koniec świata, tylko ten ktoś niech wejdzie w moje buty.
Gdyby to zaburzenie przejawiało się tylko nadmierną inteligencją to było by fajnie, ale nie jest tak kolorowo, utrzymanie w ryzach tego małego człowieka kosztuje bardzo dużo, każdy wybuch złości i agresji to później ciężkie chwile przy powrocie do normalności.

Tak, wiem nie tylko moja rodzina jest w takim położeniu i nie tylko mój syn ma ten „piękny umysł”, ale to jest mój syn, mi pęka serce kiedy jego ataki agresji eskalują, kiedy on wyje bo nie spodobało mu się to co powiedziałam. To moje serce choć już tak nadwyrężone, znowu cierpi z bezsilności.
Ale pamiętajmy, że nieszczęścia chodzą parami i nagle okazuje się, że starsi synowie nie potrafią funkcjonować bez leków antydepresyjnych a ja, no cóż pewnie i sama będę ich w końcu potrzebować bo czasem mam wrażenie, że te wszystkie niespodzianki to moja wina.

Bo może moja wspaniała matka zapomniała, że jest w ciąży a ja jestem dzieckiem z FAS, może w moich genach jest coś co sprawia, że moje dzieci odpowiadają za błędy dziadków.
Nie wiem nie jestem genetykiem.
Ale wiem jedno, znowu muszę podnieść głowę do góry, iść przez życie i walczyć z przeciwnościami, znowu muszę zacisnąć pięści i bić się o dobre życie dla moich dzieci.
Tym razem na szczęście nie jestem sama…
Więc pora wsiąść z powrotem na łódkę życia i znowu wyruszyć na to wzburzone morze niepewności mając nadzieję, że żaden sztorm mnie nie złamie a z za horyzontu znowu wyjrzy na mnie słońce nadziei.

Dodaj komentarz

Zaprojektuj witrynę taką jak ta za pomocą WordPress.com
Rozpocznij