Czasem myślę, że moje życie to taki niskobudżetowy wyciskacz łez z happy endem. Bo właściwie patrząc na wszystko z boku tak mogłoby to wyglądać. Wszystko zaczyna się w dniu moich narodzin. Matka zostawia mnie na miesiąc w szpitalu, ze szpitala mnie odbiera ojciec. Ona nie ma czasu. Okres niemowlęctwa znam tylko z opowiadań, ale podobno rodzice podrzucali mnie babci albo cioci a sami sobie na wczasy jeździli. Jako czterolatka zaczynam więcej rozumieć, a właściwie rozumieć to że jestem dzieckiem drugiej kategorii. Nawet koleżanki z podwórka nie bardzo chciały się ze mną bawić. Dlaczego ? Bo moi rodzice to alkoholicy. Pewnie nie tylko moi ale jeszcze jak facet/ojciec pił to jakoś to było ale jak już obydwoje rodzice pili to lipka. Zaczęło dochodzić do rękoczynów. Do dziś pamiętam ponacinaną nożem klatkę piersiową ojca i ogromny nóż leżący na progu drzwi. A później krzyk matki „Halinka biegnij po ciocię Krysię” ciociami zazwyczaj były koleżanki do kieliszka. Takie awantury były na porządku dziennym. Jakiś czas później, przełom w moim a właściwie w życiu rodziców – rozwód. Nie wiem po co ciągnęli mnie do sądu ale pomimo moich 4-5 lat pamiętam jak dziś, że siedziałam przed wejściem na salę sądową i z za szklanych drzwi słyszałam ich kłótnię. Nie wiem o co się kłócili, ale wiem że było mi strasznie smutno. Nie bardzo pamiętam moment wyprowadzki matki, ale pamiętam jak kilka razy mnie odwiedziła. Resztę można doczytać w historii o mamie.
Przedszkole/ zerówka minęło jako tako. Za to w szkole i dzieci i nauczyciele dali mi popalić. Dzieci bo byłam gorzej ubrana, bo nie miałam mamy – uwierzcie mi, że to jest super powód żeby się nad kimś poznęcać. Nauczyciele bo chyba musieli mieć kozła ofiarnego. Do dziś pamiętam zajęcia z techniki i to jak mnie nauczycielka od chamek nawyzywała za to że miałam nieestetycznie zeszyt prowadzony. Nie omieszkała też przy całej kasie powiedzieć, że skoro mój zeszyt wygląda jak wygląda to w domu pewnie mam jeszcze gorzej. Oj dzieci szybko podłapały następny powód do kpin i wyzwisk. Okres szkoły podstawowej to upadki i wzloty. Później szkoła zawodowa, bo przecież w domu powiedzieli, że w średniej nie dam rady. W między czasie poznałam D. Kurde gdybym nie dała się koleżankom na spacer namówić to był tego psychopaty z kolegami na rowerze nie spotkała. A to było tak: piątek popołudnie, wpadły do mnie koleżanki, poplotkowałyśmy no i czas się rozejść, to laski mówią żeby je odprowadzić na tramwaj. Ok wzięłam psa i idziemy, a z naprzeciwka jedzie dwóch kolesi rowerami. Zatrzymali się i zagadują, ponieważ ja niespecjalnie byłam za tym żeby z nimi gadać to się odwróciłam i chciałam iść ale koleżanka mnie chwyciła za rękę i przytrzymała. Głupia byłam strasznie bo gdybym wtedy tyłek ruszyła to oszczędziłabym sobie wielu zmartwień, no ale też nie miałabym tak cudownych dzieci. To to stoję jak takie ciele, a one z chłopakami gadają w tu mi za chwilę w rękę wpada numer telefonu do D. i rozmowa że jakieś ognisko będzie, że z koleżankami nas zapraszają. Wzięłam ten numer i gdzieś schowałam. W domu telefonu nie miałam, w tamtych czasach to jeszcze był luksus na który nas nie było stać, z resztą priorytetem były % a nie wygody. W tygodniu po szkole, poszłam do koleżanki a ta niestety ten telefon miała i namówiła mnie żebym zadzwoniła do D. No a dalej się już potoczyło. Ognisko, wyjazd do Włoch, ciąża i szereg nieszczęść. No i właściwie z poznaniem D rozpoczął się następny etap mojego lichego życia. Poznaliście już wiele historii z tego etapu. O tym jak mnie traktował, jak przystawiał pistolet do głowy i groził że zabije, o ciąży którą straciłam. O próbie odebrania mi praw rodzicielskich. I chociaż nasze małżeństwo skończyło się dość szybko to historii jeszcze kilka zostało. O mojej próbie samobójczej, o naszym ślubie bez gości, o tym jak mi do pilnowania dziecko swoje D zostawiał. O tym jak się dzieckiem pochwalił.
Będzie jeszcze wpis – Ojciec. On też zasługuje na osobne traktowanie.
I tak to te życie jak kiepski film się toczy, ale w każdym filmie jest przełom. Przełomem w moim życiu jest jeden krótki sms „ D nie żyje, Gadzina” i moja reakcja. Nigdy w życiu tak nie płakałam, bo płakałam ze szczęścia, ale płakałam dlatego też że życzyłam mu tej śmierci codziennie, płakałam bo miałam wyrzuty sumienia, tyle uczuć kłębiło się w moim sercu i tyle myśli w mojej głowie. Michał był przy mnie, rozumiał. Nic nie mówił, wiedział że nie płaczę nad D tylko nad sobą samą. No i zostanie happy end. Oświadczyny, piękny ślub. Ale będzie jeszcze mały epizod z D z zaświatów.
W filmie nie może zabraknąć historii o tym jak się poznaliśmy z Michałem i jak nowa miłość się rozwijała. Ta miłość czekała, była wystawiana na próby. Ja wpadłam w kłopoty, o nich też napiszę, to będzie trudne ale nawet wtedy Michał był przy mnie. Teraz moje życie to sielanka. Jestem szczęśliwą, spełnioną kobietą. Mam jeszcze tylko jedno marznie, chciałabym mieć psa no ale przecież trzeba dążyć do realizacji marzeń . Więc teraz tego czworonoga potrzeba mi do pełni szczęścia.