Zimowo

Sąsiad dziś klapą od śmietnika nie hałasował (zawsze koło piątej rano uderza nią o śmietnik) więc to znak, że złapały przymrozki. Klapę przymroziło.
Przypomniało mi się, jak z niecierpliwością czekałam na śnieg. Co roku jako dziecko od początku grudnia czekałam na zimę. Uwielbiałam zabawy na śniegu. Chociaż nacieranie w drodze powrotnej ze szkoły, przez inne dzieci nie należało do przyjemności. Uwielbiałam jak śnieg skrzypiał pod nogami i drzewa za oknem ubrane były w białe szaty zimy.
Czasem mój tata do karmnika dla ptaków doczepiał na sznurku kawałek słoniny i wtedy do okna przylatywały sikorki.
W czasie ferii, bardzo często chodziłam na lodowisko, jazda szła mi różnie ale za to po lodowisku wracałam do domu. W domu siadałam przy gorącym piecu a babcia szykowała mi herbatkę i grzmiała, że dostanę zapalenia płuc przez to lodowisko.
Było super. Zapalenia płuc przez lodowisko na szczęście nie dostałam.
Mieszkając w Anglii doświadczyłam chyba trzech „zim”. Jakieś 10 lat temu to nawet udało nam się na ogrodzie ulepić bałwana z chłopcami. Ale była radocha. W tamtym roku dwa dni śnieg leżał, mąż już chciał sanki dla dzieci kupić ale zanim kliknął w „buy” już śnieg stopniał.
Marzą mi się takie zimy, gdzie mróz szczypie w nos, śnieg skrzypi pod nogami a dzieci mają ogrom zabawy z rzucania śnieżkami i lepienia bałwana.
Zawsze wydawało mi się, że przez to że leży śnieg wszystko jest jakieś magiczne, szarzyzna dni schowana jest po tym białym puchem i nawet dni chociaż krótsze to i tak przez brak słońca nie doprowadzały do depresji.
I teraz mając już 4 krzyżyki na karku też spoglądam w okno i sprawdzam czy zrobiło się biało.

Dodaj komentarz

Zaprojektuj witrynę taką jak ta za pomocą WordPress.com
Rozpocznij